Najnowsze wpisy, strona 4


maj 18 2006 przyszły pan nauczyciel...
Komentarze (4)

Nie wiem jaka to pora, środek nocy czy początek dnia…w każdym razie nie robię tego, co większość ludzi pewne czyni…powinienem spać, ale nie mogę, przewracam się z boku na bok, patrzę w sufit…nic….noc jakby mnie nie dotyczy, sen ominął…fakt, że położyłem się stosunkowo późno, ale właściwie to typowa pora dla mnie…

 

Włączyłem komputer... z kubkiem ciepłej herbaty, owinięty w koc zbieram myśli…

 

Po ostatnich burzliwych momentach kryzysu stosunków przyjacielskich powoli wracam do siebie, wygrzebałem się spod stery kurzu i książek jak i swoją towarzyską naturę, powoli wracam do życia…takie przebudzenie z letargu, w końcu nie ma co się dziwić, jeszcze nie stetryczałem do reszty, a porządne „po pysku” przyjacielską ręką dopięło swego.

Sprawki uczelniane na razie nie dostarczają większych zmartwień, sypią się zaliczenia, koła jakże pomyślnie zdawane, nawet z teorią ze statystki, przyprawiająca mnie o odchuch wymiotny, poradziłem sobie na zacne cztery; prace semestralne napisane i oddane, zostaje wyczekiwanie na ocenę…także mogę pozwolić sobie na chwilę szaleństwa i spokojnie poczytać boskiego Mrożka, jak i inne „ciekawości” nie związane ze studiami. W powietrzu czuć już smrodek sesji, ale nie ulegam histerii, mimo że egzaminy są potężne materiałowo i zapowiadają się ciężkie, ale o tym na pewno jeszcze z trwogą doniosę. Jutro, czyli już dziś, wybieram specjalizację, spośród baaaaardzo szerokiego wachlarzu możliwości, mogę zdecydować się na bycie panem nauczycielem, panem z muzeum, chroniąc zabytki kultury, czy zgrzybieć w archiwum, czy też kurzyć się w bibliotece razem z książkami. Trudny wybór? Nie bardzo, widać, że dwie pierwsze możliwości przedstawione są z sympatią, i tak jest. Zdecyduję się na nauczycielską, będę niósł płomień wiedzy w najbardziej ciemne umysły, pobudzał umiłowanie do ojczyzny, tak ciężko doświadczanej przez wieki, oczywiście wszystko to zgodnie z dyrektywami, jakże słusznymi i potrzebnymi, obecnego ministra oświaty, jaśnie oświeconego Romana,by młodzież rosła nie tylko na polską, lecz wszechpolską! :)) Tymczasem już  poważnie, to jak na razie nie widzę siebie za szkolnym biurkiem, nie dojrzałem jeszcze do tego psychicznie, zresztą i fizycznie - nie jeden uczniak przerósłby mnie gabarytem... ale nie martwię się tym mocno, i w duchu nie mogę doczekać się praktyk. Także drogie dzieci…nadchodzi czas zemsty! :))

 

Jasno się za oknem zrobiło, ehh zapowiada się pochmurny dzień…w ogóle nie jestem senny, nawet nie ziewam. Przedpołudnie minie normalnie ale potem pewnie padnę byłe gdzie i zasnę, za to następna noc na  pewno będzie normalna.

 

Pozdrowienia

noel   
maj 10 2006 zataczane koło...
Komentarze (4)

Sporadyczna refleksja…typowe.

 

Mam o czym myśleć. Zastanawiające, jak można  zmienić się, nie dostrzegając tego. Przeobrazić się w kogoś innego, właściwie nieznanego, gdyby nie wygląd zewnętrzny, nie poznawalnego na ulicy, mijanego obojętnie… Nadal próbuje dobrać się sobie do głowy, zrozumieć, ustalić przyczyny negatywnych zmian, odszukać samego siebie…Konieczne jest orzeczenie o winie, zrozumienie popełnionych przestępstw…grzechów. Kto wystąpi w roli oskarżyciela? Jak na razie widoczne są tylko ofiary, i sprawca! Zarzuty zostały jednak postawione, czas na obronę. Jaki będzie tego skutek, na pewno przyznanie się do winny,…nadzieja na poprawę, a tej nie odebrano. Przydałoby się jeszcze jakieś ćwiczenie cielesne, by nie zapomnieć i nie popełniać tych samych błędów, co właściwie nadal się nie udaje…bo jak można prowadzić przyjaźń na szafot, skazywać na śmierć?!

 

Nienawiść, ogłoszona i podkreślana, została odwołana. Czy w wyniku, mimo wszystko, starań, czy zwykłej niemożności nienawidzenia, tu brak pewności… Zdawało się, że burza minęła, że pojawi się słońce…ale, bo być musi, uzyskane przebaczenie, nie zostało wykorzystane, poprawa trwała sekund trzy…historia, która co szumnie podkreślane, lubi się powtarzać, zatoczyła koło…

 

Silenie się na wyjaśnienia, to słomiana próba poprawy, bez większego efektu. Wydawać się może, że to co było wcześniej, co jeszcze żywo obecne w pamięci, przepadło, minęło…czy tak jest, chcę wykrzyczeć, że niee!

Jedno jest pewne, za dużo jest do stracenia….konieczne będzie postarać się o wielki podmuch odnowy, zmiany wewnętrznej, może nie tak głębokiej, bo zdawać się może, że to co negatywne, psujące, to tylko pancerz, który trzeba rozbić, który ukrywa to prawdziwe wnętrze, może nieidealne, ale dawniejsze, pożądane…

 

I jak się tu nie pogubić…

 

Ten wpis, potęgujący beznadziejność, to  dowód, że najpierw pojawiąją się szumne słowa a wyczekiwane czyny są gdzieś daleko w tyle…co się zmieni…to obietnica!

noel   
kwi 27 2006 Smutna analiza...
Komentarze (4)

Jak dotąd jedna notka w miesiącu, zdecydowanie bije swoje rekordy, cicho tu i pusto, nudnawo…kurzu się nazbierało, wiosenne zmiany jakoś minęły ten obszar mnie…hmm, może jeszcze coś się uda na to poradzić…pomyślimy.

 

Tymczasem a propos zmian, są o tak, tylko muszę się zastanowić zanim powiem, że pozytywne, czy na lepsze…Coś mi się poprzestawiało w charakterze, taki prosty wniosek jako efekt  docierających do mnie opinii.  że jestem inny, już nie taki… jak dawny…Smutne jest, że sam to dostrzegam, tylko nie potrafię się do końca przyznać, ale tak rzeczywiście musi być…Uporczywie próbuję spojrzeć na siebie z boku…nie wiem czy mi się udaję. Biję się z myślami, co wywróciło się w mojej osobowości, bo na pewno nie jest jak wcześniej,  dzieje się źle…Analiza przynosi smutne wnioski - niewdzięcznik i egoista, chełpiący się dobrą pamięcią a zapominający o najprostszych sprawach…najważniejszych…lekceważący i raniący tym bliskie osoby, smutny człowiek nie umiejący już korzystać z życia, zaszyty gdzieś na strychu, zaszczuty pędzącym czasem i przygniatającym brzemieniem uczelnianych spraw, które mimo wszystko nie mogą być wymówką od „warunków” jakich spełnienia wymaga przyjaźń… Zagubiona odpowiedzialność, wzrastająca obojętność, nie dostrzeganie problemu jako metoda na jego rozwiązanie…smutne, żałosne słowa przeprosin…i wszechobecne „nie wiem dlaczego tak jest”…Heh...sam już nie wiem co piszę, myślę...Chciałbym w tych słowach przesadzać, ale to tylko urywek tego co zebrało mi się w głowie.

Taki szczery, otwarty samokrytycyzm…na szerszą skale zjawiskowe.

Przy tym wszystkim pojawia się pocieszająca myśl, że potrafię przed sobą przyznać się do błędu…tylko nie umiem wyciągać z nich nauki.

noel   
kwi 06 2006 kwietniowo, wiosennie...
Komentarze (5)

Oho i kwietniowe, wiosenne słońce pojawiło się na niebie, chociaż ostatnio kapryśnie chowa się za chmurami, mimo to cieszę się, że wiosna ogarnęła wszystko wokoło, na twarzy częściej pojawia się uśmiech, stosunek do świata pozytywniejszy...ale (bo być oczywiście musi) martwi mnie tylko to, że z czasem robi się coraz ciaśniej, na univ z katedr profesory grzmią już o zaliczeniach, terminach, egzaminach...a ja gdzieś tam utkwiłem w miejscu, brak pomysłów na prace semestralne, zapał badacza gdzieś pogubiony po bezowocnych wypadach do bibliotek, lektury opieszale trawione...jednym słowem dużo pracy przede mną (yyy...to więcej słów), na szczęście nie tracę resztek z zapału, hmm..chyba czekam aż terminy mnie przycisną, wtedy uruchomi się największa motywacja...i zazwyczaj sterroryzuje mnie "syndrom jednego dnia", kiedy nie uda mi się ze wszystkim na czas zdążyć...typowe.

Obok uczelnianych sprawek, większych rozterek brak...może dlatego, że wszystko kręci się tak naprawdę wokół uczelni, (oszukam siebie i nie przyznam się do tego)...mimo, że wiosna nie przyniosła nic towarzysko nowego, nie popadam w melancholię, egzystuję sobie dalej, czekając co przyniesie dzień następny, nie wybiegając za daleko w jego planowaniu...I w tym miejscu niech pojawi się kropka, skromnie jak zazwyczaj.

Za rzadko tu bywam, stanowczo za rzadko...

...a tu pozdrowienie dla Ciebie!

noel   
mar 23 2006 bycie toczy się dalej...
Komentarze (6)

Długo mnie nie było, osłabłem w zamiarach w prowadzeniu bloga. Bardzo zjawiskowe, że teraz piszę, po tak długim czasie...chyba trochę przyzwyczaiłem do nieregularności przy pojawianiu się tu nowych myśli, to ma właściwie związek wyłącznie z moim charakterem, gdzie nad skromną ilością pozytywnych cech dominują negatywne, między innymi niekonsekwencja...Nic, pozostaję powiedzieć szumne  - postanawiam poprawę...mam nadzieję, że uda mi się coś z moją nieobecnością zrobić, jednocześnie dawać więcej okazji do poznawania marudy Noela.

Moje "bycie" toczy się dalej, jakby torem paraboli - dobrze, źle, lepiej, znowu źle, dobrze itp., uczelniane sprawki bez większych emocji, życie uniwersyteckie bez intelektualnych podniet...

...i tak toczę się dalej.

Do Was zaglądam, tylko tak po cichu...popatrzę, pomyślę i zniknę.

Podobno wiosna przyszła? Nie słucham plotek...

Taki skromny wpis po dwudziestu dniach...ehh

noel