Komentarze (4)
Nie wiem jaka to pora, środek nocy czy początek dnia…w każdym razie nie robię tego, co większość ludzi pewne czyni…powinienem spać, ale nie mogę, przewracam się z boku na bok, patrzę w sufit…nic….noc jakby mnie nie dotyczy, sen ominął…fakt, że położyłem się stosunkowo późno, ale właściwie to typowa pora dla mnie…
Włączyłem komputer... z kubkiem ciepłej herbaty, owinięty w koc zbieram myśli…
Po ostatnich burzliwych momentach kryzysu stosunków przyjacielskich powoli wracam do siebie, wygrzebałem się spod stery kurzu i książek jak i swoją towarzyską naturę, powoli wracam do życia…takie przebudzenie z letargu, w końcu nie ma co się dziwić, jeszcze nie stetryczałem do reszty, a porządne „po pysku” przyjacielską ręką dopięło swego.
Sprawki uczelniane na razie nie dostarczają większych zmartwień, sypią się zaliczenia, koła jakże pomyślnie zdawane, nawet z teorią ze statystki, przyprawiająca mnie o odchuch wymiotny, poradziłem sobie na zacne cztery; prace semestralne napisane i oddane, zostaje wyczekiwanie na ocenę…także mogę pozwolić sobie na chwilę szaleństwa i spokojnie poczytać boskiego Mrożka, jak i inne „ciekawości” nie związane ze studiami. W powietrzu czuć już smrodek sesji, ale nie ulegam histerii, mimo że egzaminy są potężne materiałowo i zapowiadają się ciężkie, ale o tym na pewno jeszcze z trwogą doniosę. Jutro, czyli już dziś, wybieram specjalizację, spośród baaaaardzo szerokiego wachlarzu możliwości, mogę zdecydować się na bycie panem nauczycielem, panem z muzeum, chroniąc zabytki kultury, czy zgrzybieć w archiwum, czy też kurzyć się w bibliotece razem z książkami. Trudny wybór? Nie bardzo, widać, że dwie pierwsze możliwości przedstawione są z sympatią, i tak jest. Zdecyduję się na nauczycielską, będę niósł płomień wiedzy w najbardziej ciemne umysły, pobudzał umiłowanie do ojczyzny, tak ciężko doświadczanej przez wieki, oczywiście wszystko to zgodnie z dyrektywami, jakże słusznymi i potrzebnymi, obecnego ministra oświaty, jaśnie oświeconego Romana,by młodzież rosła nie tylko na polską, lecz wszechpolską! :)) Tymczasem już poważnie, to jak na razie nie widzę siebie za szkolnym biurkiem, nie dojrzałem jeszcze do tego psychicznie, zresztą i fizycznie - nie jeden uczniak przerósłby mnie gabarytem... ale nie martwię się tym mocno, i w duchu nie mogę doczekać się praktyk. Także drogie dzieci…nadchodzi czas zemsty! :))
Jasno się za oknem zrobiło, ehh zapowiada się pochmurny dzień…w ogóle nie jestem senny, nawet nie ziewam. Przedpołudnie minie normalnie ale potem pewnie padnę byłe gdzie i zasnę, za to następna noc na pewno będzie normalna.
Pozdrowienia