Archiwum styczeń 2005


sty 26 2005 dziś jest fajny dzień!
Komentarze (2)

w końcu w domu...na dłużej rzecz jasna:) Odpoczywam troszke...lenie się i emm niestety ucze...egzamin tuż tuż:((( heh...trudno mi się skupić ostatnio.jakiś rozkojarzony jestem...troche taki nieobecny..wszystko raczej w porządku...emocjonalnie stabilny! hehe!!

dzis jest fajny dzień! oderwałem się od książek, skorzystałem z usług komunikacji państwowej i znalezłem się w najmniej spodziewanym miejscu...ndg:) odwiedziłem "starą" kumpele, której usmiech kiedyś wywołuwał u  mnie motyle w brzuchu...cieszę się ze spotkania, chociaż w lokalu było zimno (żenada) świetnie było to i owo powspominać, cieszę się, że kontakt jest między nami żywy...to dla mnie bardzo ważne, bardzo!! różnie to bywa, padają jakieś obetnice, czasami puste bez pokrycia, ale w naszym przypadku jest inaczej, to właśnie mnie cieszy:))

Piszesz, że jetes "niedobra"...bywa! dziekujesz za wyrozumiałosc i cierpliwość...i słusznie:) coz ja mam powiedzieć...na myśl przychodzi mi tylko....

Nie dokazuj miła nie dokazuj!
Przecież nie jest z Ciebie znowu taki cud!
Nie od razu, miła, nie od razu,
nie od razu stopisz serca mego lód!

....pamiętaj!!!!

 Mój kumpel wpartruje się w to moje "dzieło"...mówi "co ty tam tworzysz...dla kogo to piszesz?" W próżnie pisze, odpowiedziałem...ale myśle, ze sie myle...zaskoczony jestem, że pojawiają się komentarze, że jest już ktoś kto czyta te "dzieła"...dla Was piszę...dziękuje że jesteś, jesteście!!! Też postaram się jeszcze trochę tu pobyć:) pozdrawiammmm i kumpel też!!!!

noel   
sty 21 2005 myśli...
Komentarze (4)

późno już trochę...

Jestem saam, słucham ściągniętej ścieżki dźwiękowej z filmu "City of angels". Uwielbiam tą muzykę, jest świetna, chociaż niektóre kawałki mnie przygnębiają...dopadła mnie jakaś dziwna nostalgia, szumnie tzw. dół! Jest sprawa, która trapi mnie od dłuższego czasu bywa, że jest naprawdę żle...staram się nie okazywać tego po sobie...nie zawsze to mi wychodzi...(ściezka coraz bardziej mi się podoba, kawałek Petera Gabriela jest fantastyczny) dopadają mnie dziwne myśli, od których staram sie uciekać do książek, ale czytanie o Homo sapiens sapiens nie jest jednak najleprzym schronieniem przed nie chcianymi myślami. To co mnie trapi ma już trochę długą historię na początku, której są dwie osoby...im bliżej końca tym bardziej widać pojedyńczą postać...

Bywa, że jesteśmy szczęśliwi, bywa, że wydaję się nam, że jesteśmy szcześciwi...ale czym własciwie jest szczeście... zaliczoną pracą, piątką z chemii, wygraną na loterii...?? Dla mnie szczęciem jest drugi człowiek, osoba Ci bliska, nie nie przyjaciel, ktoś jeszcze bliższy...duchowo i fizycznie...szczęściem człowieka bywa drugi człowiek! Ja sraciłem "swoje szczęście" z włąsnej głupoty... wydawało mi się, że jestem kimś innym... myliłem się...teraz z każdą myśla, wspomniem, fotografią przychodzi smutek i ....tęsknota! Dlaczego doceniamy co to mamy dopiero, gdy to stracimy...?

Zakochałem się w tej piosence...Sarah McLachlan

Spend all your time waiting
for that second chance
for a break that would make it okay
there's always one reason
to feel not good enough
and it's hard at the end of the day
I need some distraction
oh beautiful release
memory seeps from my veins
let me be empty
and weightless and maybe
I'll find some peace tonight

in the arms of an angel
fly away from here
from this dark cold hotel room
and the endlessness that you fear
you are pulled from the wreckage
of your silent reverie
you're in the arms of the angel
may you find some comfort there

so tired of the straight line
and everywhere you turn
there's vultures and thieves at your back
and the storm keeps on twisting
you keep on building the lie
that you make up for all that you lack
it don't make no difference
escaping one last time
it's easier to believe in this sweet madness oh
this glorious sadness that brings me to my knees

...czas spać...spokojny sen to jak dotyk anioła...

noel   
sty 20 2005 witaaam!!!
Komentarze (3)

heh....udało sie! uporałem się z problemami związanymi z komputerem i wracam do pisania (dosyc długo mnie nie było) Co u mnie?? hmm...właściwie od ostaniej notki trochę się wydarzyło: zaliczyłem pracę semestralną! Stresowałem się jak na maturze...ugh...byłem pewny że nie zaliczę, mając trzy miesiące na napisanie pracy pisałem ją w ostatni weekend, byłem pewny że wyszedł mi totalny gniot!!! a tu bach...taka niespodzianka, cieszyłem się jak dziecko!!! To jak narazie moj sukces roku!! hehe powoli dobiega konca szał indeksowych wpisow i za tydzien ferie..(juupi) hmm pierwszy tydzień i tak mam z głowy bo egzamin 2.02!! bleee....trochę się boję, bo to będzie moj "debiut egzaminowy" okii dosyc o studiach bo wyjdzie na to, że to całe moje życie!!:) ha! byłem na studiówce ( w swoim dawnym liceum) zaprosiła mnie siostra meine beste Freundin i było fantastycznie, potrzebowałem tak sie wyszaleć i rozerwać, he spotkałem dawne ciało (właściwie cielsko) pedagogiczne, geografica (której skutecznie unikałem) przywitała mnie "ty nie udawaj, że mnie nie poznajesz..chyba że się tak schlałeś...moj pupilek" bleee juz wolałem naturalnie przyznać sie do tego drugiego:)))) uwielbiam takie biesiady i cieszę sie na następna studnióweczkę 5.02! ojj będzie baaall!!

życie towarzyskie mogłoby sie wydawać kwitnie...nie do końca! drugiej połowy nadal brak... brak tez starań żeby coś zmienić w tym kierunku...hmm...ale taki stan ma swoje duże plusy, więc jakoś się tym mocno nie załamuje...

tyle (narazie) pozdrawiam serdeczniaście i przepraszam za swoją długą nieobecność...musicie mi koniecznie opowiedzieć co u was!!! trzymajcie sie krzeseła co by nie spaść na pupala!

chciałem jeszcze zobaczyć snieg, i życzonko się spełniło! pięknie pruszył...ale dziś wszystko odwołuje!! idąc chodnikiem tonąć po kolana w powstałej po opadach tegoż śniegu breji miałem dość zimy!! no i aby mnie w tym przekonaniu utwierdzić, los zgotował mi prysznic woda z kałurzy, która wylądowała na mnie gdy wjechał w nią samochód!! padły oste słowa.."k...mam dość tego..pie....śniegu!" (naturalnie wszystko ku uciesze mojego kolegi. który będąc spytniejszym na czas odskoczył) niech to szlag....papapa

noel   
sty 06 2005 zycie seksualne...
Komentarze (4)

Ostatnio wpadła mi w ręce pewna książka, o szumnym tytule: „Życie seksualne królów Polski i inne smakowitości” Ludwika Stommy (jednego z moich ulubionych felietonistów), Książka ta ukazuje życie władców oraz niektóre wydarzenia z dziejów Europy od strony alkowy....to trochę inne spojrzenie na historię i w bardzo błyskotliwy sposób podane „pieprzne smakowitości”, do których autor podszedł nieco sceptycznie. Stomma piesze: „ Smutni i zamknięci w togach historycy skłonni są zapominać, jakim momentem historii jest seks, że ma swoje własne prawa i nędze, które nagle wpływają na kompleksy, radości i bóle, co potem zmienia losy świata.” Książka nie opisuje dosłownie erotycznych uniesień polskich panujących, ale jak to autor trafne określa, pewne „smakowitości, które w pewnym momencie wywołują zaskoczenie, zdziwienie a nawet nie opanowany śmiech. Dla mnie zaskakujące jest, że najbardziej zasłużeni dla historii naszego kraju władcy, ( Chrobry, Kazimierz Wielki) to najwięksi rozpustnicy i dewianci. Kazimierz, zdradzał żony na lewo i prawo, a w pewnym momencie miał je aż cztery, legalnie:) Z nim wiąże się także dosyć głośna historia jak to ostatni Piast goszcząc za Węgrzech po prostu zgwałcił nie jaką Klarę Zach, a ta głupia ( cyt. autora) poskarżyła się ojcu. Jeszcze głupszy ojciec uniósł się gniewem i w ataku szału okaleczył królewska parę węgierska (królowa straciła trzy palce u ręki:)) no i...tatko został poćwiartowany, cała jego rodzina wyrżnięta w pień, Klarze zaś „ucięto nos, wargi i palce u rąk, po czym obwożono ją w żelaznej klatce po całym kraju ludziom na pośmiewisko.” Najlepsze jest to, że nie było w tym nic, co by odbiegało od ówczesnych norm i obyczajów:) teraz jasne czemu Wielkim go zwano:) <joke> Jest jeszcze wiele podobnie barwnych historii związanych z naszymi „zacnymi” monarchami:)

Polecam książkę (jeśli ktoś choć ciut interesuje się historią oooczywiście), czyta się ja lekko nie ma wulgarnych opisów i można naprawdę zdobyć się na uśmiech, no może ociupinę sardoniczny:)

 Kto powiedział, że historia jest nudna:)

 

noel   
sty 05 2005 marazm....??!
Komentarze (3)

Dni mijają strasznie szybko, czas pędzi okropnie, jak rozpędzony pociąg, który nie może się zatrzymać i nie pozwala wysiąść na żadnej ze stacji. Wszystko gna do przodu, trudno złapać oddech, chociaż na pięć minut uciec od tego...krzyk nie daje żadnych rezultatów....trudno się w tym harmidrze odnajduję, odrobinę spokoju o nic więcej nie proszę!! Opadam z sił, przede mną mnóstwo pracy, nie mogę zebrać się w sobie do żadnego konkretnego działania. Ostatnio nie udaję mi się nic doprowadzić do końca...marazm??!! Jest na to jakieś skuteczne lekarstwo (ale którego nie trzeba sobie wstrzykiwać ani itp.) Muszę się też troszeczkę „odchamić” kulturalnie, może jakieś wystawa, muzeum, kino??!! no tak ale kiedy ja na to znajdę czas, sesja już dobija się do drzwi, niedługo zacznie włazić oknem...buhuhuhu:( no nic...muszę się zebrać w sobie...a na „odchanienie” pozostaje mi na razie muzyka...dziś jest dobry moment na słuchanie mojego wirtuoza ciszy, Beethovena!

 

Dziś widziałem słońce, nie czułem go ale wiedziałem...wiosna już blisko...?? Ja nadal czekam na śnieg, gdzież on jest...grrrrrrrr 

 

 

noel