Komentarze (3)
Rok akademicki ruszył....zderzenie z uniwersytecką rzceczywistością nie było aż tak brutalne....pozbierałem się też z ladowania w domu studenckim.... nr 4 przy ul. Polanki w Gdańsku (niedalego willi Wałęsy) tyle, że mam do pokoju więcej stopni do pokonania. Współlokator okazał się miłym, układnym człowiekiem...myśle, że nie będzie problemów ze "współżyciem" chociaż dziś zaczęłem dzień od uderzenia głową w suszarke do naczyń i zbicia jego szklanki i talerza...takie upss... ale wywołało to tylko śmiech! Plan zajęć zaskoczył mnie mocno swoimi lukami, tj. wolną środą i piątkiem i znikomą liczbą obowiązkowych zajęć, a to ku złości koleżalek z filologii polskiej rozwywanych godzinami zajęć aż do wieczora! Tyle, że po pierwszym wykładzie wiem, że czeka mnie dużo pracy, bo średniowieczna historia Polski to nie byle co....a czeka mnie jeszcze powszechna i tu będzie w ogóle ciężko, także właściwie mogę koczować przy czytelni! Będzie to wszystko miało bardzo pozytywne aspekty bo dobrze czuje się w tym materiale i łatwiej się odnajdę niż w reszłorocznej starożytnosci...
Atmosfera na univ. bardzo przyjemna, spotkanie z ludzmi z grupy w komplecie, co mnie bardzo cieszy...a nowy nabór przyniósł nowe, ciekawe twarze o oczym już mogłem się troche przekonać!
Minął mi zły weekendowy humor, gdzie rozgoryczony z powodu zderzenia się z miejscem zamieszkania niedoszłych wspołlokatorek i perspektywą rzadkiego spotykania się...jest już w porządku, tak zdecydowanie...tyle tylko, że myśl o domu już powoli chodzi po głowie, niosąc tęsknotę....troche czasu i to się zmieni....
Ten rok akademicki będzie inny...bo musi być taki, przyniesie mi wiele niespodzianek chcianych i tych mniej pożądanych....powoli zmieni mnie w innego człowieka....takiego, który już będzię w stu procentach wiedziął czego chce i z całą mocą do tego dążył...bo mimo wszystko, że sukces jest trudny do osiągnięcia... i bardzo kapryśny ale możliwy!
Studenckie pozdrowienie....