Komentarze (5)
Oho i kwietniowe, wiosenne słońce pojawiło się na niebie, chociaż ostatnio kapryśnie chowa się za chmurami, mimo to cieszę się, że wiosna ogarnęła wszystko wokoło, na twarzy częściej pojawia się uśmiech, stosunek do świata pozytywniejszy...ale (bo być oczywiście musi) martwi mnie tylko to, że z czasem robi się coraz ciaśniej, na univ z katedr profesory grzmią już o zaliczeniach, terminach, egzaminach...a ja gdzieś tam utkwiłem w miejscu, brak pomysłów na prace semestralne, zapał badacza gdzieś pogubiony po bezowocnych wypadach do bibliotek, lektury opieszale trawione...jednym słowem dużo pracy przede mną (yyy...to więcej słów), na szczęście nie tracę resztek z zapału, hmm..chyba czekam aż terminy mnie przycisną, wtedy uruchomi się największa motywacja...i zazwyczaj sterroryzuje mnie "syndrom jednego dnia", kiedy nie uda mi się ze wszystkim na czas zdążyć...typowe.
Obok uczelnianych sprawek, większych rozterek brak...może dlatego, że wszystko kręci się tak naprawdę wokół uczelni, (oszukam siebie i nie przyznam się do tego)...mimo, że wiosna nie przyniosła nic towarzysko nowego, nie popadam w melancholię, egzystuję sobie dalej, czekając co przyniesie dzień następny, nie wybiegając za daleko w jego planowaniu...I w tym miejscu niech pojawi się kropka, skromnie jak zazwyczaj.
Za rzadko tu bywam, stanowczo za rzadko...
...a tu pozdrowienie dla Ciebie!