lut 09 2006

spotkanie przy zimowej herbacie...


Komentarze: 4

Dni mam tak wypełnione, ze zwyczajnie brakuje mi czasu by przysiąść i pomyśleć, myśli przelać w słowa... Pobyt w Poznaniu obok spotkania z rodziną i beztroskich zabaw z siostrzenicą, pozwala na coś jeszcze...na wyjątkowe spotkanie, z wyjątkową osoba...dobrze znaną, nie tylko mnie ale może mniej fizycznie, Natalią:)

Najpierw wędrówka poznańskimi uliczkami, moja próba odnalezienia w pamięci, po ostatnim wakacyjnym spotkaniu, drogi na Stare Miasto, hmm... dość nieudana, ale mając osobista przewodniczkę nie obawiałem się zabłądzenia, która jednocześnie czuwała by roztargniony Noel nie przeszedł na czerwonym świetle, na które przy ciągłym rozglądaniu się na inne strony, strasznie ciężko było mu uważać i podążać we właściwym kierunku. Potem przytulna kawiarnia, pyszna zimowa herbata z miodem...rozmowa, spór o wymalowana na ścianie postać z filmu...śmiech... miła atmosfera i ciągła, nieskrępowana, szczera rozmowa...i nieubłaganie mijający czas...

Powtórzę słowa, które już skierowałem do Ciebie...dziękuję za poświecony czas, wyrwany w intensywnego szkolnego tygodnia, tak mile spędzony, za Twój uśmiech, który doskonale pobudzał do radości, za Twoja obecność...ale przyznam ze odczuwam niedosyt, przy tym ciesząc się z godzin, które dane nam było razem spędzić...

Czekam na kolejne spotkanie, mam tez nadzieje, że tym razem ja będę mógł wystąpić w roli przewodnika i pokazać Ci "swoje" miasto...do Ogrodu Botanicznego było daleko ale na wieże Kościoła Mariackiego do pokonania czeka czterysta stopni...tym razem to nie ja będę marudził:)

Ehh...siostrzenica mnie już znalazła...jfjdfyeioppsjnxgfs aNia - to pozdrowienia od niej:) i czas na zabawę pt. "Marcinku ty będziesz potworem a ja będę uciekać"...

odpotworowe pozdrowienia

noel   
16 lutego 2006, 18:45
:)
Dotyk_Anioła
09 lutego 2006, 17:11
Się zawstydziłam przez Ciebie troszeczkę... Próby odnalezienia w zakamarkach pamięci drogi, były niezwykle trafne... Tylko czasami trzeba było poprowadzić w prawidłowym kierunku... Ale jak na drugi raz w obcym mieście to samodzielny Noel był :) Tak sobie czytam i uśmiecham się... I wracam myślami do tych naszych chwil... To ja dziękuję... Jest tyle miejsc, gdzie chciałabym Ciebie jeszcze zabrać... Pokazać Cytadelę i dokonczyć oglądanie Ogrodu Botanicznego... Ale to musi być ciepło... I teatr... Z Twoją ulubioną aktorką :) Chcę zobaczyć Twoje miasto... Z Tobą jako osobistym przewodnikiem kroczyć uliczkami, jak turystka z plecakiem i aparatem przewieszonym przez ramię... Chociaż te 400 stopni przeraża... Pewnie będę marudziła strasznie, że bolą nóżki i mam zadyszkę... Wytrzymasz?
Ucałuj Aniusię... Będzie teskniła za Marcinkiem, który potworkiem wcale nie jest... No chyba, że z tych rozkosznych :)
09 lutego 2006, 15:05
Fajne takie spotkanie musi być, odprężające, pełne radości, uśmiechu...
Hmmm historyk który z wakacji nie pamięta drogi???? Czyżby kłopoty z orientacją???? Jakoś ja się nie gubiłem nigdy, zawsze miałem dobrze bo pamiętałem i pamiętam drogi którymi łaziłem (nawet sprzed 10 lat, heh). Zmiana klikatu pewnie trochę pomogła, spotkania z rodziną....czasami są wyczerpujące, ale jednak radosne. A zabawy z młodymi osobami, dziećmi pomagają nam, odmładzają....ale wiadomo, że każdy z nas jest jeszcze w środku dzieckiem, nieważne ile ma lat. Noel baw się, kożystaj z życia...póki masz czas, bo czas szybko ucieka, nie stoi w miejscu. Pozdro
09 lutego 2006, 12:48
Coś tu chyba kiełkuje... A gdy zakwitną jabłonie...

Dodaj komentarz