dalej...ja i moja samotność...
Komentarze: 8
Znowu byłem nieobecny...nie dlatego, że tyle się dzieje i czasu brakuje, to cos innego...co? Nie wiem....ale mimo wszystko jestem, pościeram tylko stąd kurz i będę mógł zostawić kilka trapiących mnie myśli...
Chciałbym powiedzieć, że wszytko w porządku...sam siebie bym tylko oszukał, ze studiami na razie bez większych potknięć, ale uniwerek to jednak nie całe moje życie, jakby się mogło także i mnie wydawać...poza murami budynku, stertą książek i kserowanej makulatury, to jest jeszcze wiele istotnych spraw...zaniedbanych przeze mnie, rzuconych na plan dalszy, na margines... nie z powodu braku czasu ale tylko braku chęci, marazmu, własnej beznadziejności...moje życie towarzyskie zwiędło jak nie podlewany kwiat, grono moich znajomych, nie takie wąskie ale nadal te same...już dawno nikt nie sprawił, że czułbym motyle w brzuchu, że czerwieniłbym się podczas rozmowy, że myślami byłbym gdzie indziej...brakuje mi tego rozkojarzenia, spontaniczności i rozmachu w gestach....nic już nie wspomnę o bliskości...
Wydawać się może, że wcale nie tak trudno temu zaradzić, że wystarczy gdzieś wyjść....ale to nie na tym polega, nie pasuje do mnie łatka gawędziarza-podrywacza, nie idzie tu o brak pewności siebie, bo tu nie ma w ogóle problemu, to coś zupełnie innego...trudniejszego...to mimo wszytko niepewność i obawa, że to tylko strata czasu, bo nie umiałbym być z kimś dla samego bycia...mogę pomyśleć, że to rodzja ryzyka, czasem warty podjęcia ale samotność ma też swoje dobre strony...tyle, że szare, długie, jesienne, samotne wieczory potrafią być przytłaczające....
Jak to określił mój zeszłoroczny współlokator spotkawszy mnie po jakimś czasie "to jak tam Marcin, dalej singielek?" hmm....dalej....
Relacje, zdawać mi się może, z przyjaciółmi też nie takie przyjemne, czasem za oknem bywa cieplej...ale tu nie wezmę winy tylko na siebie, może większą jej część...padają słowa przeprosin, myślę istotne i ważne ale czasami brakuje mi znajomości powodu ich wypowiadania....tej świadomości…
Robie z siebie ofiarę...może niesłusznie, bo z drugiej strony jestem dobrej myśli, że wszystko może się radykalnie zmienić na lepsze...uczę się tylko ciągle cierpliwości...
Ostatnio zamieniłem noc na dzień...i przez to śpioch ze mnie okropny...
…płyta "Abba Pater"...Jego głos w głowie...powoli już bez łez na policzku...w dłoni paciorki z krzyżykiem....i myśli, że tak naprawdę nie jestem sam....
Oczywiście, że nie jestes samotny, nikt nie jest. Nikt, kto wierzy w cokolwiek. Pozatym podobno każdy ma kogoś kto myśli o nim przed snem;)
Uśmiechasz się? :>
No!
\"Jednedo serca: tak mało, tak mało
Jednego serca trzeba mi: na ziemi
co by przy moim miłością zadrżało
a byłbym cichym pomiędzy cichymi
i jednych ust trzeba skąd bym wieczność całą
pił napój szczęścia, ustami mojemi
i oczu twoje skąd bym patrzył śmiało
widząc się świętym pomiędzy świętymi
Jednego serca i rąk białych dwoje co by mi oczy
zasłoniły moje
bym zasnął słodko marząc o aniele, ktory mnie niesie w objęciach do nieba i jednego serca tak mało mi trzeba, a jednak myśle, że żądam za wiele.\"
Pozdrawiam
...niestety nie ma innej rady jak wyjście ze skorupki...otworzenie się choć trochę na \"zewnętrzny\" świat...ale nic na siłę...i te przeprosiny też...nie rób niczego wbrew sobie,w przeciwnym razie i tak nie przyniesie ci to pożądanej satysfakcji...pozdrawiam ciepło... :)
Dodaj komentarz