lis 02 2005

rodzina-najprostrze szczęście!


Komentarze: 5

Milczący się trochę zrobiłem...z ochotą do pisania bywa ostatnio różnie, głowa zaprzątnięta innymi, może ważniejszymi sprawami....tyle, że wewnątrz mnie nadal tkwi chęć podzielenia się swoimi myślami, które są może mało głębokie i wzniosłe ale znajdują dla siebie grono odbiorców, którzy hmm...może z lekkim uśmiechem, sardonicznym lub nie, zostawiają po sobie mały ślad w postaci komentarza....co dziwne, zazwyczaj pozytywnego....dlatego będę nadal tu zaglądał...

Szumnie tzw. dłuuugi weekend minął szybko....ale już teraz na wspomnienie tego czasu na twarzy pojawia się uśmiech, który może nie przystoi momentowi, gdzie właściwie powinno się częściej znaleźć czas na zadumę niż na radość....ale już tu nic nie poradzę....bo to czas kiedy obok modlitwy i rozpamiętywania bliskich, którzy już od nas odeszli, można spotkać się z bliskimi, tymi którzy jeszcze fizycznie są tyle, że zazwyczaj gdzieś dalej...a odległość można liczyć w godzinach jazdy....pojawiają się i tworzy się atmosfera....inna niż zwykłego, powszedniego dnia....rodzina jest blisko....można mówić-w komplecie, nie mam tu na myśli wujostwa czy kuzynów ale rodzeństwo, które żyje już zdala od rodziców, własnym życiem....ale w takich momentach ich obecność to taka odrobina "czystego" szczęścia, którym śmiało można się nawzajem dzielić...

Powrót w akademickie mury nie był bolesny są tu ludzie dla, których warto jest wracać...taka "rodzina" innego stopnia...jeśli mogę tak w ogolę powiedzieć...myślę, że mogę....bo to moje subiektywne odczucie i nikogo więcej <wytyka język>

tyle…

pozdrawiam 

 

noel   
Oreiro
03 listopada 2005, 15:08
lubie czytac to co piszesz:)
Szkoda, ze sie nie spotkalismy:( chcialabym was jeszcze raz zobaczyc i pogadac:) Pozdrawiam serdeczniaście:)
madelle
03 listopada 2005, 12:21
No cóż... pamiętać o zmarłych należy zawsze, ale... jeszcze bardziej powinniśmy dbać o żyjących...
Miło że piszesz, lubie czytać twoje \"mało głębokie i wzniosłe\" myśli... A komentarze zostawiam zazwyczaj miłe, bo... w zasadzie czemu nie? A jak będę miała ochotę prztyknać kogos w nos, to tez się nie zawaham :wytyka język:
pozdrawiam.
03 listopada 2005, 10:08
Miło. Ja też się uśmiechałam. W końcu to nie polega na zimnej atmosferze.
Z rodziną to u mnie różnie bywa. Ale do tego też da się przywyknąć.
I ciesze się, że ten powrót miał w sobie szczyptę radości. Pozdrawiam!
Colette
03 listopada 2005, 08:23
słuszna uwaga!
Nawet nie wiesz jak się uśmiałam tego właśnie dnia:)Naprawdę bliskie osoby rozbawiały mnie do łez (nawet na cmentarzu-szlaenie trudno było to rozbawienie ukryc :/)...To był miły dzień.
pisz częściej
03 listopada 2005, 00:14
...fakt,zrobiłeś się milczący,ale na siłę nie wymyślaj notek...stracą wtedy swój naturalizm...
...komentarze zazwyczaj nie są oceną tylko refleksją,wskazówką...
...rodzinna atmosfera jest niepowtarzalna,a w dodatku ty jesteś na tyle \"elastyczny\",że i w akademiku stworzyłeś coś na podobieństwo tej rodzinnej atmosfery...tak trzymaj...pozdrawiam :-*

Dodaj komentarz