Archiwum styczeń 2006


sty 31 2006 ...
Komentarze (5)

Odłożyłem książkę by chwile tu pobyć, rozejrzeć się za cudzymi myślami... Termin drugiego egzaminu już blisko, w dzień nie grzeszę mocno nauką, dopiero wieczorem, przy sztucznym świetle udaje mi się skupić, wyrwać parę informacji i zachować je w pamięci, co w efekcie przynosi siedzenie do późna... mam tylko nadzieję, że nie ugnę się pod ilością materiału i uda mi się wyrobić...jutro noel - zmobilizowany student musi wygrać z noelem okropnym śpiochem i wcześniej zacząć dzień, nie od pory drugiego śniadania przy południowych wiadomościach... Bliskim znajomym zmagania sesyjne także idą pomyślnie, bez potknięć i dodatkowych terminów, co bardzo mnie cieszy i jednocześnie daję świadomość z jak inteligentnymi ludźmi mam dane przebywać...

Martwią mnie tylko sprawki domowe, tatunio cos ostatnio na zdrowiu podupadł, nie dbanie o siebie zakończyło się pogotowiem...uparty człowiek, dorosły a czasem jak nieodpowiedzialne dziecko, dobrze, że mama trwa na posterunku...

Nic to...odłożę już "pióro", powoli się oddalę... 

...dla Ciebie zostawiam pozdrowienie.

noel   
sty 25 2006 poegzaminowo...
Komentarze (5)

Przyznaję, że z przedegzaminowym dramatyzowaniem przesadziłem...wszystko dobrze się skończyło, w efekcie w indeksie zacna czwórka widnieje...a na twarzy uśmiech, bo przy stanie mojej wiedzy to naprawdę bardzo dobrze. W ogóle sama atmosfera była całkiem dobra, sam pojawiłem się na univ znacznie przed czasem swojej odpytki, by wyśledzić pytania jakie już padły i w ogóle nastawianie ludzi....swojego niepokoju do końca nie pokazywałem, wręcz odwrotnie - dowcipkując starałem się rozluźnić atmosferę, przy ogólnym spięciu towarzyszy niedoli, nawet dobrze mi to wychodziło...(kawalarz taki ze mnie czasem) w trakcie samej odpowiedzi stres sam opadł...pozwalając na dość płynną odpowiedź. Teraz już śmiało mogę powiedzieć, że najgorsze mam już za sobą, pozostaje jeszcze jeden egzamin ale ten nie powoduje, ze targają mną negatywne emocje, tu jestem dobrze nastawiony - historia średniowieczna Polski, tu śmiało juz mogę wykazać się wiedzą, poza tym forma pisemnego zaliczenia nie powoduje takiego stresu jak wcześniejszy ustny egzamin, wiec dobrze usposobiony spokojnie mogę zasiąść do nauki i po cichu snuć już plany na ferie...

"Bo jest w piersiach człowieka taka dziwna moc, że z nadzieją słońca czeka, choć na ziemi noc"

noel   
sty 23 2006 egzaminowa pasja...
Komentarze (3)

Jutro położę głowę pod topór....egzamin....tyle, że to nie będzie szybkie cięcie kata-egzaminatora, raczej dłuższa tortura...przez nadmiar materiału, ilość wydarzeń, dat, postaci, pojęć, problemów...czuję się jak zapałka, która musi utrzymać kilka tomów encyklopedii, przy całej swoim uczuciu, podchodzeniu do historii z miłością, śmiało mogę powiedzieć, że już jej nie kocham, a ostateczne "rozstanie" podsumuje jutro moje żałosne wystąpienie przed wykładowcą, przy jego groźnym spojrzeniu, będę czuł się jak mała mysz, strzępek studenta...ale w tym mimo wszystko nieodgadniętym wzroku będę starał się znaleźć odrobinę politowania dla biednego, głupiutkiego, nienauczalnego żaka....staram się uczyć, lektury bardziej mniej niż więcej opanowane, podręcznik...tu w ogóle katastrofa...uczniak z liceum czy nawet gimnazjum pewnie wie więcej niż ja....beznadziejny, wypalony, zmęczony, całkiem rozmontowany....mimo to podejmuje dalej walkę o zatrzymanie w głowie chociaż części informacji, patrząc się w notatki i objadając kremem czekoladowym staram się przypominać studenta...w akademiku głośno, jakby na froncie zupełnie się nic nie działo, może sesja odwołana, a niemądry noel nic nie wie....dobrze czas zakończyć nędzne, do niczego nie prowadzące dywagowanie i zabrać się jeszcze za książki....przede mną kolejna nieprzespana noc...najsmutniejsze jest to, że i tak zabraknie mi czasu....tyle, że nie będę rozpaczał z powodu poprawki, bo to przecież nic strasznego...ale czas, który stracę...nie do odzyskania jest…

drogi Czytelniku, pomyśl jutro o noelu, wesprzyj go myślą, trzymaj kciuki....a postara się odwdzięczyć za to dobrym słowem...poza tym on to taki panikarz jest, nie byłby sobą gdyby nie zrobił z siebie cierpiętnika...po cichu liczy, że wszytko będzie dobrze...bo Wiesław Groźny, wcale taki straszny nie jest, pomoże kiedy słów zabraknie a myśli będą....ale fakt, że musi się jeszcze uczyć...więc zmyka...

noel   
sty 19 2006 on i On...
Komentarze (6)

Nie wie dokąd idzie...chyba do celu, chociaż go nie widzi...nie potrafi się określić, nie wie czego chce, czego właściwie pragnie...chce spać, a mimo wszystko nie śpi...chce zdać egzaminy -  nie uczy się, chce i mógłby być z kimś szczęśliwy a nie jest...chce, chce, chce...do czego to doprowadzi...do piekła wyłącznie...za chciwość…lenistwo...nie wie co się z nim dzieję…

…powoli męczy go rzeczywistość, otoczka wokół niego, już chyba nie umie patrzeć przed siebie pełen optymizmu, ten zatracony na zakrętach, nie sprawdzony....zmęczenie, znużenia, znudzenie...marazm...

...powoli nie umie się już śmiać...

...walą się na głowie problemy, których rozwiązanie przerasta jego skromne możliwości, sam rzuca w kierunku znajomych-cierpiętników słowa recept na problemy,  potrafi zbawiennie, najzwyczajniej wysłuchać, podarować pomoc..."dłoń"....a on...wszytko podobnie otrzymać może w zamian....ale nie pozwala sobie tego dać…nie pokazuje nic po sobie, pozbawione afiszu problemy ukrywa...bo wie, że słowa-pocieszacze nie zdadzą rezultatu, nie pomoże "dłoń"....

...prosi o sen, spokojny, zbawienny...o stan kiedy, najbardziej czuje, że nie jest sam...gdzieś blisko, w pobliżu...jak oddech – niewidoczny - wyczuwalny, jest Ten kto go nie opuszcza, nie zawiedzie...Ten który ojcowską dłonią obetrze przedsenne łzy, by ranno podtrzymać dar życia...odepchnąć zwątpienie, niepewność i strach...pochwycić za dłoń...poprowadzić za sobą...bezpiecznie do celu…dać siły by jeszcze większe umiał znaleźć w sobie...

....a cel dosięgnie, nim sam to dostrzeże...a myślach zamieni chcieć na móc...

noel   
sty 12 2006 kara i postanowienie poprawy...
Komentarze (4)

Noel troszeczkę nieobecny był...ciekawe czy ktoś zauważył (twarz wykrzywiona w uśmiechu)...

...nudą zaczyna tu powiewać, nic się nie dzieje, autor zaspał z pisaniem (a śpioch z niego okrutny) nie daje znaków egzystencji, myśli chowa dla siebie, przez co, nie utrwalając ich w postać literek, skazuje się na ich utratę, zdaję się bezpowrotną....chyba należy się w tym miejscu nagana, może nawet kara i to cielesna...z przedziału od napisania stu zdań "Będę częściej pisał notki" przez klęczenie na grochu po coś w średniowiecznym nurcie, może łamanie kołem, czy obcięcie członków czy też  bardzo popularny w piastowskiej Polsce bizantyjski sposób kary tj. oślepienie...?? (tu można dodać, że w tamtym czasie brakowało w Polsce fachowców w tej dziedzinie, kaci byli zazwyczaj partaczami, oślepiony zazwyczaj umierał, albo potem trochę widział, czy też ktoś pozbawiony języka - kara za kłamstwo - potem trochę mówił...są w źródłach wzmianki o tym...w ogóle kary stosowane w średniowieczu to temat, któremu warto się bardziej przyjrzeć np. za nie przestrzeganie postu wybijano zęby, a najbardziej wymyślne były jeśli chodzi o cudzołóstwo, tu można się posłużyć fajnym przekazem z Kroniki biskupa merseburskiego Thietmara zm. 1018 r. otóż: z detalami opisał stosowaną w Polsce w XI w. karę za cudzołóstwo i rozpustę, dysponując kronika pozwolę sobie zacytować: "Jeśli kto spośród tego ludu ośmieli się uwieść cudzą żonę lub uprawiać rozpustę, spotyka go natychmiast następująca kara: prowadzą go na most targowy i przymocowują doń, wbijając gwóźdź poprzez (yyy...no wiadomo co)...Następnie umieszcza się obok nóż i pozostawia się mu trudny wybór: albo tam umrzeć albo obciąć ową część ciała..." Panie niech tak się nie uśmiechają, bo kary dla jawnogrzesznic były nie mniej wymyślne, ale tu już oszczędzę sobie cytowania, odsyłam do Kroniki...warto tu też powiedzieć, że stosowanie i egzekwowanie przez władzę takich wyroków było swoistym paradoksem, patrząc na władającego wówczas Bolesława Chrobrego, którego z racji osobistego trybu życia należałoby jako pierwszego postawić na moście z nożem w ręku, prowadził on dość rozwiązły tryb życia...ale o tym już kiedyś wspominałem...) pisząc dalej o tym można by wylać morze atramentu....i tak się rozpisałem, nie mogłem się powstrzymać...

...na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że okres przedsesyjnego maratonu, zaliczeń, kół (co ciągnie za sobą nocne cierpienia młodego żaka), indeksowych wpisów, wydziera mi resztki wolnego czasu...zwłaszcza, że burzowe chmury sesji zbliżają się nieodwracalnie...pozostaje w tym miejscu wypowiedzieć szumne "postanawiam poprawę" i wzięcie tego mocno do serducha...

...okres intensywnej nauki, już bardzo widoczny, a zwłaszcza w akademiku, kiedy przechodząc obok kuchni widzę studentkę mieszająca zupę i trzymającą przed nosem książkę...pokazuję mi, jak ostatnio bardzo trudno mi o mobilizację, w dzień ciężko jest skupić mi się tak naprawdę dłużej niż trzy godziny, kolejne już nie przynoszą pożądanego efektu....jednym słowem nienauczalny...muszę nad tym popracować bo przepadnę...

...tyle...zostawiam pozdrowienie i słowa przeprosin dla każdego kto tu zaglądał i nie napotykał nic nowego oprócz warstwy kurzu...

noel