Archiwum 20 lutego 2006


lut 20 2006 Mrożek
Komentarze (5)

"Spotkałem bliźniego mego, który ni stąd ni zowąd dał mi w pysk. Chciałem mu oddać, ale Dobro wzięło górę, opanowałem się, odwróciłem prawym policzkiem do niego i powiedziałem: - Teraz proszę z tej strony. - Coś pan, masochista? - Nie, chrześcijanin. - Nie szkodzi. Ja osobiście do chrześcijan nic nie mam. - Pan mnie źle zrozumiał. Chrześcijański nakaz brzmi: ,,Gdy cię ktoś uderzy w jeden policzek, nadstaw mu drugi''. - Żeby mniej bolało? - Nie, tylko żeby bił dalej. To znaczy na znak pokory. Pan rozumie. - Nie. Ale ostatecznie to nie moja sprawa. - Więc niech pan bije. W prawy, ponieważ w lewy już pan bił. - Kiedy mi się już odechciało. - Gdyby pan jednak to zrobił dla mnie... Pan rozumie, kiedy już wszedłem na drogę cnoty, to chciałbym coś z tego mieć. Inaczej wszystko na nic, będzei się tylko nazywało, że dostałem po mordzie i koniec. Zwyczajnie, bez żadnej zasługi. - Zmęczony jestem. - Jeszcze tylko raz, dla kompletu. Niech się pan wstawi w moje położenie, wyniki połowiczne to nie są żadne wyniki, a ja juz zainwestowałem pięćdziesiąt procent. Albo w oba policzki, albo wyjdę na zero. - No, ostatecznie... mogę. Ale w prawy będzie mi nieporęcznie. Nie jestem przecież mańkutem. - To może nogą? - Nogą w policzek? Pan mnie przecenia. Nie dosięgnę. - Mógłbym się nachylić. - Ale wtedy nie będę miał rozmachu. A poza tym, jeśli już chodzi panu o symetrię, to nogą to nie to samo, co ręką. Inne uderzenie. - To może zaczniemy od początku? Tym razem wyłącznie nogą. - Jak? - Ja się odwrócę, pan mnie kopnie, a potem ja się znowu odwrócę i pan mnie jeszcze raz kopnie. - Naiwny pan jest. Każde dziecko wie, że człowiek z tyłu nie ma tego samego, co z przodu. To tez by nie była żadna symetria. Zmartwiłem się. On miał rację. - Już wiem - rzekłem po chwili zastanowienia. - Znalazłem wyjście. Jest taki inny nakaz chrześcijański: ,,Kto w ciebie kamieniem, ty w niego chlebem". Pan weźmie ten kamyczek, o tu jest, nawet dosyć spory, i pan mnie tym kamyczkiem. A ja panu oddam chlebem. - Ma pan chlebuś przy sobie? - Nie, ale tu za rogiem jest piekarnia. Skoczę i przyniosę. - Nie bardzo mi się to podoba ze względu na rzucanie chlebem. Chlebem jakos nie wypada, to dar Boży. - Ale tak jest wyraźnie powiedziane w instrukcji. - No, dobrze, A co będzie z tym jednym policzkiem, co go pan juz zainwestował? - Trudno. Tamten interes się nie udał, otwieramy nowy. Odpiszę na straty, a teraz pierwszy ruch należy do pana. Kamień był rzeczywiście dosyć spory i najpierw należało zaopatrzyć się w chleb, a dopiero potem przystapić do operacji. Bowiem po drodze do piekarni zataczałem sie nieco na skutek uderzenia kamieniem w głowę. - Poproszę o kilo chleba - powiedziałem w piekarni. - Chleba nie ma. Są tylko bułki. Tego nie przewidziałem. Ale ostatecznie pieczywo jest pieczywo. Nabyłem więc kilka bułek i wróciłem do mojego partnera, który, trzeba to przyznać, czekał cierpliwie. - Teraz ja w pana bułeczką i już pan jest wolny. Od razu pierwszą bułką trafiłem go między oczy. Upadł do tyłu i nie ruszał się. Podszedłem do niego, miał oczy w słup. Taka czerstwa bułeczka państwowego wypieku ma swoje zalety. Kiedy odchodziłem, nie ruszał się w dalszym ciągu. Dobrze tak skurwysynowi. Po co ze mną zaczynał."

....z boskiego Mrożka - "Praxis"

Przebywanie w towarzystkie studentek filologii polskiej powoduje, że czasem ma się ochotę wiedzieć o czym rozmawiają...

noel