Archiwum sierpień 2005


sie 27 2005 powroty...
Komentarze (5)

Byłem troche nieobecny, postaram sie poprawić....

Wakacje już minęły, zacznie się niechętny (dla większości myśle) powrót w szkolne mury,  mam jeszcze miesiąc (podobnie jak każdy student) do nowego roku akademickiego, najprawdopodobniej będzie całkiem bezproduktywny (siedzenie w chacie przy pocieszającej lekturze...) nie martwie się tym w ogóle...chętnie ponaprzykszam się jeszcze rodzicom w końcu póżniej rzadko się widujemy...

Ostatnie dni były bardzo przykre...pożeglasiśmy nasza babcie, przeżyła prawie 93 lata...chociaż tak  naprawdę to tylko chwila...tu na ziemi, wierze, że teraz jest szczęśliwa....odpoczywaj w pokoju kochana babciu....do zobaczenia...za kolejną chwile....

Powoli wracam myślami na univ., chyba nie można się dziwić, bezczynność bywa męcząca, ten następny rok bedzie zupełnie inny bardziej intensywny, ciekawszy, myśle że bardziej wczuje sie w role obowiązkowego studenta, starając się poświecić więcej uwagi problemom, które mnie interesują....rok będzie inny też pod innym względem, tym towarzyskim....czas płynie, a świerza przyjaźń się zacieśla, a to bardzo pozytywne i budujące uczucie...myśle dla obu stron. Twarz rozjaśnia mi się na myśli, że po wakacyjnej rozłące, drogi bliskich osób ponownie zejdą się w jedna...wspólną.... bo tak jest bezpiecznej... iść dalej.... J.J czekam....

Tymczasem wracam do bezczynności....pozdrawiam.

noel   
sie 16 2005 ....
Komentarze (4)

.....Arianek tu zajrzał....zaszczycony..:)))

noel   
sie 16 2005 ....
Komentarze (3)

....żyje....jeśli kogoś to interesuje....

noel   
sie 02 2005 ...
Komentarze (2)

Od kilku dni trapiło mnie dziwne, złe przeczucie...wiedziałem, że może to dotyczyć tylko jednego...bliskiej osoby.... Przykry wypadek...noga w gipsie, pisała o tym żartując, za każdym słowem stała bużla ":)" ale wiedziałe, że wcale nie jest jej do śmiechu....teraz dowiedziałem się, że złamianie to bardzo poważna sprawa, która nie skończy się zwykłym gipsem i unieruchomieniem w domu na kilka tygodnii....Początkowo byłem zły, że nie uważa na siebie, że jest taka lekkomyślna i nieostrożna....ale wiem, że to nieszczęsliwy wypadek....martwie się strasznie....zupełnie nie wiem jak jej pomóc...co powiedzieć....wkurza mnie to, że nie mogę być blisko niej, potrzymać ją za rękę....spróbować rozweselić, poprawić humor, chociaż na chwile odciągnąc złe myśli....martwię się o jej stan, nie tylko fizyczny, tak poważne złamanie w tak złym momencie, kiedy na głowie są inne poważne sprawy, które zaważą za przyszłości...także mojej....chcę do niej pojechać ale na razie to nie możliwe....pozostaje mi modlitwa i wiara w dobry koniec....

W najmniej spodziewanych momentach los potrafi przytłoczyć...tak, ze później ciężko stanąć na nogi...dosłownie i w przenośni...

noel   
sie 01 2005 kulturalna wojna..?!
Komentarze (2)

Mówi się o epoce średniowiecza jako upadku kultury, obyczajów etc. etc....ogólnie o "wiekach ciemnych"(utarta opinia) ale! Przyglądając się trochę uważniej problemowi można polemizaować naturalnie, na przykład wystarczy szerzej spojrzeć na zjawisko, które dość często przetaczało się przez Europę- wojna. Ta na ogół kojarzy się z mało cywilizowaną (jak na owe czasy) ale! (po raz wtóry) Wystarczy troszeczkę bliżej na to zjwisko spojrzeć otóż:

 "Rozpoczęcie walki musi mieć zawsze jakiś powód (lub pretekst jak bylibyśmy skłonni powiedzieć dzisiaj). Nie wypowiada się wojny ot tak sobie, z wyłącznych racji politycznych, strategicznych czy ekonomicznych. Konieczne są: śmiertelna obraza członka rodu (a spokrewnieni są wszyscy ze wszystkimi), uzasadnione genealogicznie pretensje do ziemi lub tytułu, naruszenie praw wasalnych...Racja stanu nie jest żadnym usprawiedliwieniem. Wojna między rycerzamu jest rodzajem sądu Bożego. Należy w niej wykazać swoją wyższość, pozbawić przeciwnika możliwości stawiania oporu. Służy temu zdobywanie warowni, walka konna i piesza, porywanie zakładników, a przede wszystkim konstruowanie subtelnej plątaniny aliansów... Przy tym wszystkim jednak, i we wszelkich okolicznościach, unikać należy zbędnego rozlewu krwi rycerskiej. Rycerskiej! Gdyż nie dotyczy to rzecz jasna mniej szlachetnie urodzonych:) Każde starcie odbywać się winno podług ściśle określonego regulaminu. Krzyżuje się broń tylko z równymi sobie, nie wysyła się prostactwa przeciw rycerstwu...przerywa się bitwę na czas posiłku i na Anioł Pański...(jeszcze w 1410 r. pod Koronowem rycerstwo polskie stoczyło z Krzyżakami właśnie taką wzorową bitwę) Na wzgórzach stały zastawione stoły i znu żnużeni bitewnym mozołem rycerze rozjeżdżali się co pewien czas dla pokrzepienia:) Panie z pobliskiego miasta obserwowały zmagania ze specjalnie przygotowanegp rusztowania i wieńczyły kwiatami zwyciężców.

Wojna nie unieważniała przemożnej potęgi sacrum. Bitwy poprzedza się więc nabożenstwami, niegodne jest kontynuowanie działań w niedziele i święta cyklu paschlnego, zaś azyl kościelny jest rzeczą, na którą nie wolno porywać się śmiertelnym. Przeciwnik dziś pokonany może być jutro naszym sojusznikiem. Pamiętając o tym należy zawsze uważać, by porażka nie była nazbyt dotkliwa. Można więc z przegranego zedrzeć nieprzesadny okup, pozbawić niektóre jego miasta murów obronnych, zmusić do niechcianego ożenka. Za to przeklewanie krwi, więzienie jak i ostentacyjne ranienie ambicji są ostatecznymi z ostateczności. Że zaś kwestie ambicji są zawsze delikatne, panuje chroniąca przed komplikacjami niepisana zasada, że nawet król nie bierze do niewoli innego króla. Tym bardziej wasal."Byli więc królowie wierni tym zasadom rycerskim i ich konsekwentnymi wyznawcami. Za odstępstwo od nich karano też z najwyższą surowością.

Czyli wojna w średniowieczu nie musiała jawiś się jako krwawa i okrutna rąbanina ( szumnie w imię Boga, króla i ojczyzny) Miała swoje prawa i niepisane zasady, bezwzdlędnie szanowane. Średniowiecze- "wieki ciemne"? Hmm....chyba nie do końca:))

 

noel